Zmień rozmiar czcionki

 

Hanna Marasz – absolwentka Akademii Teatralnej im. A. Zelwerowicza w Warszawie oraz Uniwersytetu  Jagiellońskiego, a także Podyplomowego Studium Emisji Głosu na Akademii Muzycznej w Bydgoszczy.  Od 2008 roku związana jest jako asystent reżysera z Operą Wrocławską.  Współpracuje z Teatrem Wielkim – Operą Narodową. Wznawia spektakle m.in. Mariusza Trelińskiego i Davida Pountneya na scenie warszawskiej, a także w Theatre Royal de la Monnaie w Brukseli i Welsh National Opera w Cardiff. Wyreżyserowała Kandyda L. Bernsteina (Opera Wrocławska) oraz prapremiery światowe oper “Yemaya – Królowa Mórz” Z. Krauzego (Opera Wrocławska) i “Brzydkie Kaczątko” M. Ziółkowskiego (NFM, Wrocław).  


Zaprzyjaźniona siedmiolatka na pytanie, czym jest opera, odpowiedziała, że jest to przedstawienie, w którym jest dużo muzyki i aktorzy zamiast mówić – śpiewają. Ogólnie rzecz biorąc, jest to słuszna definicja, ale chciałabym sprawę nieco rozwinąć. Na spektakl operowy, zarówno ten przeznaczony dla widza dorosłego, jak i ten „dziecięcy”, składają się w zasadzie te same elementy. A więc po kolei:

Libretto – czyli historia, którą dana opera opowiada. Faktycznie – jest ona z reguły śpiewana, chociaż w operze czasami także mówi się i to mówi się na różne sposoby: rytmicznie lub swobodnie, przy akompaniamencie muzyki lub na ciszy zwanej pauzą.

Muzyka – zapisana jest przez kompozytora w formie partytury. W partyturze znaleźć można partie wszystkich wykonawców, zarówno śpiewających, jak i grających na instrumentach. Kolejna sprawa to wykonawcy. Opera kojarzy się przede wszystkim ze śpiewakami i orkiestrą. Jednak poza nimi bardzo ważna rolę w większości oper odgrywa chór, często występuje też zespół baletowy, czasami soliści dziecięcy, chóry dziecięce, aktorzy, statyści, a nawet akrobaci czy zwierzęta…

By libretto i partytura mogły z formy zapisu papierowego stać się spektaklem, potrzebni są także tzw. realizatorzy. Dzięki dyrygentowi kilkudziesięciu instrumentalistów w orkiestronie (miejscu, w którym podczas spektaklu siedzi orkiestra) oraz często drugie tyle wykonawców na scenie brzmią jak jeden muzyczny organizm. Dyrygent nie tylko dba o to, by wszyscy grali i śpiewali w tym samym tempie i z odpowiednią dynamiką, ale także o to, by wykonanie miało właściwy wyraz artystyczny. Reżyser wymyśla, jak historia zawarta w libretcie zostanie pokazana na scenie. Współpracuje ściśle ze scenografem, czyli autorem projektów dekoracji. Wspólnie decydują, czy np. domek Czerwonego Kapturka będzie wybudowaną na scenie chatką, czy wystarczy postawić tylko stół symbolizujący dom, a może scena będzie pusta lub będzie na niej coś, czego w ogóle się nie spodziewamy. Możliwości jest wiele – od prostej, ascetycznej scenografii po rozbudowane technologicznie, jeżdżące i obracające się przestrzenie.

Reżyser współpracuje też z kostiumografem, który projektuje nie tylko kostiumy dla postaci ludzkich, ale często, zwłaszcza w przypadku spektakli dla dzieci, musi przeobrazić wykonawcę w Filiżankę, Kota, czy nawet Balkon. Z pomocą przychodzi mu charakteryzacja odpowiedni makijaż, fryzura czy peruka. W dzisiejszych czasach niezbędną osobą w realizatorskim zespole jest też reżyser świateł, który obmyśla, jak scena zostanie oświetlona, jakich użyć lamp, jakie będą kolory świateł, kiedy będą się zmieniać, a kiedy na scenie zapanuje ciemność. Coraz częściej zatrudnia się też reżysera multimediów, czyli autora projekcji i filmów, które wyświetla się na specjalnych ekranach. I na koniec niezwykle ważna osoba, czyli choreograf. Jest autorem nie tylko układów tanecznych, ale zajmuje się także ruchem scenicznym, czyli obmyśla, jak na przykład poruszać będzie się dana postać, dajmy na to Szerszeń. Pomaga też śpiewakom we wszelkich sytuacjach, w których ich ciała muszą wyrażać jakieś charakterystyczne rysy postaci, wyjątkowe cechy czy ułomności.

Poza wymienionymi osobami nad każdą operą (zarówno na etapie przygotowań, jak i podczas grania spektakli) pracują też inspicjenci, technika, garderobiani, krawcy, wykonawcy scenografii, akustycy, elektrycy – często kilkadziesiąt osób, nie licząc wykonawców na scenie i w orkiestronie.

            Jak więc to jest z operą dziecięcą? Czym różni się ona od spektakli operowych, których odbiorcą ma być widz dorosły? Wiadomo, że dzieci mają mniejszą możliwość koncentracji niż dorośli, spektakle dla dzieci są więc z reguły krótsze. Twórcy starają się, by przedstawienia te były dynamiczne i atrakcyjne wizualnie, by jak najmniej było sytuacji statycznych. Często podejmuje się interakcję wykonawców z widownią, czyli wciąga dziecko w akcję lub zwraca bezpośrednio do niego.  A co z librettem i muzyką? Jasne jest, że historia musi być dostosowana do możliwości poznawczych dziecka, że dobrze jest jeśli ma formę bajki, mile widziane są postaci zwierzęce, a muzyka im bardziej melodyjna i zróżnicowana, tym z pewnością lepiej zostanie odebrana. Uważam, że najbardziej cenne są opery familijne, czyli przeznaczone dla młodego widza, ale niosące także treści atrakcyjne dla dorosłych. Nad taką operą miałam przyjemność niedawno pracować. Yemaya – Królowa Mórz Zygmunta Krauzego, opowiada historię Omara, małego chłopca, który stracił matkę, a do tego żyje w świecie, w którym toczą się wojny. Nie umiejąc porozumieć się z ojcem i rówieśnikami, Omar przyjaźni się z kwiatami, balkonem, kranem. W pewnym momencie Omar i Ojciec muszą uciekać łodzią z rodzinnego miasteczka, na które spadają bomby. Omar zostaje wciągnięty przez fale morskie i trafia do podwodnego, idealnego świata, w którym rządzi piękna i dobra Yemaya. Na tym historia się nie kończy, ale nie będę jej opowiadać w całości. Małgorzata Sikorska-Miszczuk, autorka libretta, dotyka w niej takich tematów jak wojna, szukanie nowej ziemi, strata bliskiej osoby, trudne relacje między ojcem a dzieckiem. Widz dziecięcy traktowany jest przez nią bardzo poważnie, jak odbiorca, z którym rozmawia się o sprawach istotnych i trudnych. Pisarka zadbała jednak, by poza poważnymi tematami, opera zawierała zabawne sytuacje i dialogi, by była pełna nietypowych postaci (Rekin Gogo, Płaszczka Manta, Balkon). Zygmunt Krauze  stworzył natomiast muzykę obfitującą w piękne, melodyjne frazy, skontrastowane z  energetycznymi rytmami czy fragmentami pełnymi gwałtowności i dramatyzmu.

Podczas tworzenia spektaklu wraz ze współrealizatorami musieliśmy postawić sobie wiele pytań: jak przedstawić miasteczko Omara, jak pokazać bombardowanie i podróż morską, jaki kostium powinny nosić dzieci z chóru grające krewetki czy tancerze występujący jako Fale Morskie. Jaki układ choreograficzny może wykonać Rekin, jakie żyjątka morskie zamieszkają w królestwie Yemayi i tak dalej…  Mnóstwo wyzwań i zadań.

Często słyszy się, że dziecko jest najbardziej wymagającym odbiorcą sztuki – zdecydowanie zgadzam się z tą opinią. Jeśli spektakl go nie zachwyci, to nie zachwyci, niezależnie od tego, ile kosztował bilet i jak sławne nazwiska widnieją na plakacie. Jeśli śpiewak zaśpiewa brzydko, to po prostu się nie spodoba, i nie będzie miało znaczenia, że jest to najwybitniejszy wykonawca partii Słonia, którą wykonał już niezliczoną ilość razy na największych scenach operowych świata. Jeśli śpiewaczka będzie sztuczna i pozbawiona emocji, a w momencie miłosnego wyznania będzie patrzyć nie na ukochanego, ale na dyrygenta, by wejść ze swoją frazą we właściwym momencie, zostanie to przez dziecko zauważone i odebrane jako fałsz. Jeśli libretto będzie niekonsekwentne, młody widz szybko wychwyci nielogiczności, jeśli muzyka nie będzie piękna i ciekawa, to jej „złożoność” czy „współczesność” będzie dla niego marnym pocieszeniem.

Widz dziecięcy jest więc z pewnością bardzo wymagającym odbiorcą, zaś na twórcach i realizatorach przedstawień familijnych spoczywa wielka odpowiedzialność – od jakości ich pracy, od tego, czy zachwycą spektaklami dzieci zależy, czy wrócą one do teatru także jako dorośli.

 

© Stowarzyszenie im. Richarda Straussa 2020

Zostaw komentarz